Wydobywanie węgla

Kopalnia_wagonyKiedyś górnik to był ktoś. Starzy górnicy wspominają, że już po pierwszej wypłacie stać ich było, na to aby kupić dolary i robić zakupy w Peweksie. W weekendy i święta mieli prawo do zakupów w sklepach „G”, o wiele lepiej zaopatrzonych niż w sklepach dla zwykłych obywateli. Niestety takie przywileje dla górników skończyły się w latach 90. Górnicy z elity stali się zwykłymi robotnikami, chociaż na tle innych grup zawodowych wciąż nieźle opłacanymi.

Dziś za 4 tysiące nikt nie chce pracować w kopalni. Co prawda maszyny w kopalni ułatwiają życie w kopalni, ale nie do końca. Pokład węgla ryje kombajn, czyli skrzyżowanie wiertarki i młota pneumatycznego. To co spadnie na taśmociąg leci na górę. Ale dużo węgla ląduje na chodniku. To jest jakieś pięć ton, trzeba więc przerzucić ręcznie, łopatą. Wychodzi tona dwieście na jednego fizycznego, a trzeba się uwinąć w godzinę. Kombajn węglowy też nie działa bez zarzutu i niestety czasem trzeba poprawiać łopatą.

 

 Praca na kopalni

Skały nad głową podpiera hydrauliczny siłownik. Wszystko to trzeszczy, wibruje. I tu zaczyna się hardcore. Wysokość ściany to zaledwie 70 cm. Trzeba przejść w głąb wyrobiska około 230 metrów, idąc na czworakach. Błoto, kałuże i gorąc górnikom z czasem przestają przeszkadzać, bo fizyczni pełzają wiele razy, w te i powrotem. Do tego muszą trzymać w rękach telefony i pilota od kombajnu. W jeden taki przejazd wyfedrują 450 ton, czyli jakieś 200 tys. złotych dla kopalni, a Katowicki Holding Węglowy sprzedaje węgiel za 4 mld złotych.

Cala ta praca, chcąc nie chcą odbija się na zdrowiu w dość znaczący sposób. Być może dlatego górnicy bardzo często są nierozumiani, przez inne grupy zawodowe z innych regionów Polski. Jednym słowem wcześniejsza emerytura im się należy, bo praca do lekkich nie należy.

Zostaw komentarz